Kraina energii, ducha i biznesu. Tajemniczej intuicji, o której wszyscy słyszeli, a mało kto widział. Jak się w tym odnajdujesz? I czy w ogóle?

Początkowo poruszałam się w niej całkowicie po omacku. Byłyśmy tam tylko my dwie – ja i ciemność. Zero mapy, tylko jakieś instrukcje od innych zapisane na potarganych kartkach. Słyszałam, że ktoś/coś mnie cicho woła, ale nie wiedziałam co to było, skąd dobiegał głos i w ogóle co ja miałam z tym wołaniem zrobić. Bałam się nawet ruszyć, nie chciałam się przecież przewrócić o swoje nogi. Miałam ochotę zawrócić i uciec.

Coś jednak mnie ciągnęło i chciałam tam wracać. Tak po prawdzie to nie słyszałam żadnych głosów, tylko coś czułam.

Potem dostałam (a może sama sobie wzięłam, kto to wie) do ręki małą świeczkę. Niby coś już widziałam, ale nadal błądziłam, zawracałam, zniechęcałam się i nieraz rzucałam “to wszystko w cholerę”. Było widać tylko tyle, ile akurat było światła koło mnie, czasem więcej ale zdecydowanie częściej mniej.

Przyszedł moment, że do drugiej dłoni dostałam latarkę. Trochę pomogło, a dalej nie było kolorowo, tak jak chciałam, aby było. Dzięki latarce mogłam już zobaczyć coś w oddali. Działo się to jednak sporadycznie, kiedy akurat miała prąd i akurat działała. Szybki przebłysk, pstryk, taki flesz zrozumienia, moment acha. I gasła. Rzadko działała, nagminnie się wyłączała.

Latarnia i światełko w tunelu.

Dziś czuję, że zamiast świeczki trzymam latarnię. Mimo większego zasięgu jeszcze część krainy spowija ciemność, nie mówiąc o zobaczeniu całości. Latarka czasami się sama włącza, dając momenty olśnień. Nadal są chwile, a nieraz i całe wieki, że tego wszystkiego nie rozumiem, nie pojmuję, jakbym zapominała.

Ale to nie jest istotne. Ważne, że czuję, że to wszystko ma sens, że mam wsparcie. Że tak naprawdę to wszystkie jest proste, tylko my sami sobie to komplikujemy.

Pomaga mi wtedy takie zasłyszane gdzieś zdanie – jeśli widzisz całą drogę to znaczy, że to nie jest twoja droga.

Układanka zaczyna się sama układać.

Od pewnego czasu pojawiają się odpowiedzi na pytania dlaczego coś się wydarza/wydarzyło, w jaki sposób pewne wybory wpływają później na pracę, życie prywatne czy każdy inny obszar. Czuję, że jestem prowadzona. Klocek za klockiem. W miarę dopasowania kolejnych puzzli moje pole staje się coraz bardziej oświetlone.

Tak, właśnie tak. Porozrzucane puzzle zaczynają nagle do siebie pasować. Widać w tym logikę.

W pewnym momencie wszystko staje się proste i płynie. Samo. Wyrażasz intencję i nagle okazuje się, że odpowiedź już się pojawiła tuż obok, tak blisko. Tylko trzeba umieć to zauważyć.

Znaki.

Jasne, czasem to pole jest tak bardzo zarośnięte, że nic nie widać, tak jak nazwa ulicy, którą przegapiłam jadąc do znajomej. Zwykle kierowałam się tabliczką z nazwą, ale tym razem nie będąc pewna, czekając na mój “znak” po prostu go przegapiłam. Dlaczego? Ponieważ tym razem był porośnięty żywopłotem. Czy to oznacza, że go nie było?

No właśnie, znaki ciągle są, zawsze je dostajemy, tylko często je omijamy. Nie ufamy sobie, szukamy “znaków”potwierdzenia u innych osób, w testach, badaniach naukowych, u guru.

Dotyczy to każdej strefy naszego życia, również biznesu. Niby wiemy, że to my kreujemy siebie i swoją rzeczywistość, a wielokrotnie błądzimy jak we mgle, jak w ciemnej ulicy. I tutaj rozwijanie / odbudowanie zaufania do siebie będzie kluczowe, aby ruszyć dalej.

Testuj, zanim zaczniesz.

Niedawno oglądałam webinar nt.testowania pomysłów na biznes i opartych na tym kolejnych działań. To wszystko ma sens, jest pięknie biznesowo uzasadnione. Ja, po swoich doświadczeniach oraz po tym, czego do dzisiaj się nauczyłam myślę, że to za mało aby być pewnym, że osiągnie się sukces a projekt się powiedzie.

Zanim zapaliła się u mnie latarnia większej świadomości próbowałam robić niektóre projekty perfekcyjnie i zgodnie ze sztuką biznesową. Plany, strategie, testowanie, zmiany, dopasowanie, rozmowa z klientem, zapowiedzi, zatrudnienie specjalistów, konsultacje, wdrożenie, sprzedaż itd… Niby było wszystko, zapięte na ostatni guzik. Nie mogło się nie udać.

Jednak tego czegoś zabrakło, najważniejszego – efektu końcowego w postaci powodzenia. Można rzec – porażki uczą. I tak i nie. Bo ile można w kółko zmieniać, dopasowywać, ale i takich porażek ponosić, aby dojść do celu? Dzisiaj mam inne spojrzenie na to wszystko, oczywiście to miało sens, miało doprowadzić do tego miejsca, w którym jestem dziś.

Uważność – “wszystko jest dokładnie takie jakie ma być, ani dobre ani złe.”

Jeśli pomysł, działania czy sam biznes nie będą zgodne z twoim profilem energetycznym, jeśli w podświadomości hula jakieś blokujące przekonanie, to albo się ciężko napracujesz, efekty mogą być marne lub wcale ich nie będzie, albo nie będziesz szczęśliwy (tak naprawdę, tak od środka) osiągając tak zwany sukces.

A coś byś powiedział na to, gdyby tak zamiast tak upewniać się u innych – czy twój pomysł na biznes, na kolejny projekt, produkt czy usługę mają szanse na powodzenie – zacząć od “testowania” pomysłu na samym sobie wedle siebie i swojej energii?

Jeszcze zanim zaczniesz działać możesz sprawdzić na ile “twój” pomysł jest „twój” w sensie duszy, a nie twojego ego. Na ile jest zgodny z twoją energią a nie kogoś innego? Jak ty się z nim czujesz? Czy w 100% rezonuje z tobą? Jak będziesz się czuła realizując go? Co może się stać, kiedy osiągniesz sukces a co, kiedy się nie uda? Czy tak mocno wierzysz w swój pomysł, że mimo błędów dalej będziesz chciał próbować znowu i znowu, aż do skutku? Co on (produkt czy sam biznes) ci da/daje? Co z niego masz dla siebie? A może jest tak, że chcesz udowodnić coś innym albo samej sobie np. to, że jesteś wystarczająco dobra?

Poznając odpowiedzi uczysz się co tak naprawdę cię pcha, aby to robić, poznajesz swoją motywację. Możesz też wyłapać początkowe blokady energetyczne.

To jedna strona tej zabawy w dopasowywanie (swoich!) klocków. To jedna z dróg. Często mentalna, często emocjonalna, ale jeśli pozwolisz, to i duchowa.

Druga to sprawdzenie czy jest to zgodne z twoim sercem-duszą-celem życiowym-energią, czy służy twojemu (!) najwyższemu dobru, a może jest lekcją i zadaniem do zmierzenia się w tym życiu?

Kolejny przykład – czy dane działania marketingowe będą zgodne z twoim energetycznym kodem i rezonują z (twoimi!) klientami? Bo czasami, wbrew temu co twierdzą niektórzy guru od marketingu, sprzedawanie na facebooku nie dla każdego będzie odpowiednie.

Odpowiedz sobie jak dobrze znasz swoją energetyczną markę osobistą i jakie konkretne znaczniki energetyczne za tym stoją?.

To wszystko można sprawdzać, testować i jeszcze raz testować !

Zacząć już w momencie pojawienia się pomysłu – czy pochodzi on z serca czy jednak z ego? Czy podjęcie takich a takich działań posłuży biznesowi na plus czy na minus, czy dana decyzja jest w 100% zgodna z tobą czy raczej nie?

Jaka jest docelowa grupa twoich klientów, w jakim przedziale wiekowym, gdzie mieszka, czego się boi? Czy jesteś gotowa i na ile otwarta na nich? Jaki jest poziom bezpieczeństwa (podświadomego) w zarabianiu, na ile (podświadomie) sobie pozwalasz, kiedy to będzie dla ciebie “za dużo” czyli przy jakim poziomie pułapu finansowego zrobi się niebezpieczne dla podświadomości?

I tak dalej i tak dalej. Możliwości jest naprawdę sporo. A wszystko to sprawdzasz na poziomie zgodności ze swoją energią, czyli ze sobą samym.

Można też pójść jeszcze głębiej i prosić swoich przewodników (czy inną moc, do której mamy zaufanie), swoje wyższe ja, o inspiracje i kreatywne działania np. temat artykułu, nowego produktu. Zawsze można “porozmawiać” ze swoim biznesem aby podpowiedział co i jak wypromować.

To wszystko możemy testować. Pytać, sprawdzać i dać się inspirować. Zobacz, o ile ułatwia to kolejne kroki, eliminuje niektóre błędy już na początku!

Możesz to nazywać duchowością jeśli chcesz, ja to nazywam działaniami zgodnie ze swoją mocą.

Niezbędnik biznesowy.

Testuj pomysły biznesowe i strategie zanim je wcielisz w życie. Tak, jak najbardziej jestem za, ale moim zdaniem – najpierw zacznij od siebie.

Bo co z tego, nawet jeśli jakiś pomysł okaże się rynkowy, skoro ostatecznie nie będziesz czuł się szczęśliwy sprzedając to coś innym, albo będziesz zmuszał się do sprzedaży lub nawet jej unikał. Bo co z tego, skoro posiadając wspaniałe talenty (a każdy je ma, bez wyjątku) będziesz chciał “budować swoją markę” na innych wartościach, zamiast po prostu być autentycznym sobą? Ostatecznie nadwyrężysz swoją energię zamiast na niej płynąć.

Ciąg dalszy zapewne nastąpi, bo mój spirit się rozkręca 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *